sobota, 1 września 2018

Wiedźmowe napary, czyli herbaty na wrzesień

Witajcie!

I znów mamy 1 września. Czas do szkoły, jak to mówią.  Co za szczęście, że jestem studentką i mam jeszcze miesiąc wolnego.  Nauka, sprawdziany, kartkówki, śmiech na przerwach, gwar na korytarzach, dzwonek, zeszyty, ołówki, długopisy...wszystko przed Wami! Przyznajcie się, w głębi serducha, trochę za tym tęskniliście, hmm? Tak? Nie? Opowiedzcie Waszej Wiedźmie!


Wrzesień to także czas przeziębień, pierwszych podmuchów melancholii i stresu. Przychodzę dzisiaj do Was z kilkoma naparami ziołowymi, które pomogą się Wam wyciszyć, wzmocnić, a także uwolnić się od negatywnych emocji.  No to lecimy! Oto mała rozpiska herbatek na wrzesień. Każda z nich jest bardzo prosta w wykonaniu, a znalezienie składników nie powinno sprawić Wam kłopotu. Dla tych, którzy mają problemy ze snem, przygotowałam herbatkę na spokojną noc, ale uwaga! Ten napar musicie pić regularnie, inaczej nici z działania. Herbatka relaksująca to propozycja dla tych, którzy po całym dniu pracy niezbyt umieją się zrelaksować. Napój pozwala wyciszyć ciało i umysł, plus wpływa korzystnie na trawienie. Jeśli natomiast nie lubicie kawy, a szukacie pobudzenia, z pewnością sprawdzi się tu herbatka zamiast kawy, zapewniająca ogromne pokłady energii. Może się ona przydać, jeśli chcielibyście uczyć się wieczorem albo planujecie długi wysiłek intelektualny. We wrześniu nie trudno złapać jakieś choróbsko, dlatego warto się zaopatrzyć w składniki potrzebne do naparu uodporniającego. Zawarte w nim przeciwutleniające składniki poprawiają odporność organizmu. Jeśli jednak dorwie Was już katar, warto spróbować herbatki na katar.  Zawarte w niej oregano leczy infekcje oddechowe i poprawia apetyt. Okazuje się, że oregano to coś więcej niż przyprawa do pizzy.
Mam nadzieję, że herbatki przypadną Wam do gustu!




czwartek, 30 sierpnia 2018

#2 Brzemię Mare Barrow - recenzja "Szklanego Miecza"

TYTUŁ: "Szklany Miecz"
AUTOR: Victoria Aveyard
WYDAWNICTWO: Moondrive
STRON: 550
MOJA OCENA: 6/10


Słońce leniwie budziło się do życia.  Pierwsze promyki zaczęły wkradać się do wiedźmowego domu, wesoło tańcząc na szybie. Otworzyłam oczy i przeciągnęłam się lekko. Moja aura powoli przestawiała się z nocnego zastoju na dzienną aktywność. Nie wychodząc spod pierzyny, gestem ręki narysowałam w powietrzu kilka run.  Rozległo się znajome syczenie-zaklęcie zadziałało. Już po chwili, w kuchni, czajnik uniósł się w powietrzu i wbił, by po chwili wylądować nad paleniskiem. Wnętrze naczynia napełniło się wodą. W palenisku rozpalił się mały ogień, podgrzewając czajniczek. No, woda na kawę wstawiona. Podniosłam się z łóżka, po czym podeszłam do okna. Otworzyłam je wpuszczając do domu nieco świeżego powietrza. Znów kilka leniwych machnięć ręką, kilka pstryknięć palcami i gotowe. Stałam ubrana, umyta, gotowa do działania. Świst czajnika przypomniał, że a oto nadszedł czas na najcudowniejszy rytuał dnia- picie kawy o poranku. Szybko wypowiedziałam jeszcze zaklęcie nasypujące zwierzakom jedzenie do misek, następnie udałam się na taras, gdzie czekał na mnie mój ulubiony kubek, napełniony kofeinowym wywarem oraz zestaw papeterii. Usiadłam na fotelu, upiłam łyk napoju. Nie ma nic, absolutnie nic bardziej pozytywnie nastrajającego niż zacząć dzień od chwili spokoju z kawą. Przez moment jeszcze rozkoszowałam się smakiem kawy, po czym odłożyłam naczynię i zabrałam się do pracy. List przecież sam się nie napisze. Pochwyciłam pióro i nakreśliłam nim pierwsze litery:

Drogie Duszyczki!
Przychodzę dzisiaj do Was z kolejną książką. Jest nią "Szklany miecz" - II tom z serii "Czerwona Królowa". Przyznam się Wam, że z początku miałam z nią pewne trudności, mianowicie nie mogłam się wciągnąć. Oczywiście, kiedy już złapałam bakcyla, lektura zleciała mi tak szybko, że nim się obejrzałam,  byłam na ostatniej stronie. "Szklany miecz" zachwyca niekonwencjonalnością rozwiązań, oczarowuje odwagą bohaterów, a jego zakończenie sprawia, że dosłownie chcemy natychmiast pobiec do księgarni i kupić kolejny tom. No ale po kolei!


Zacznę może od bohaterów. Główną postacią jest osiemnastoletnia Mare Barrow, która przewodniczy rebelii Czerwonych oraz Nowych- oddziału składającego się z ludzi posiadających krew Czerwonych i umiejętności Srebrnych.  To właśnie Nowi stanowią główny cel poszukiwań Mare i jej przyjaciół. W tym tomie Mare jawi nam się, jako rozbita emocjonalnie, wyczerpana wojną dziewczyna, która straciła dużo, o wiele za dużo. Niekiedy jej rozmyślania (a raczej użalanie się) nad samą sobą mogą przyprawić czytelnika o ból głowy, ostatecznie jednak da się je znieść ;).  Pozostali bohaterowie- Cal, Kilorn, Shade, Maven, Farley i wielu innych zostali wykreowani w naprawdę dopracowany sposób. Każdy z nich to zbiór unikatowych cech, które czynią ich interesującymi elementami fabuły. Osobiście, najbardziej do gustu przypadł mi Cal. Spokojny, opanowany, pomocny i czuły. Agrrrr, mam nadzieję, że Mare ostatecznie będzie z nim, bo jak nie to ja nie wiem co!
Również miejsca przedstawione w ksiażce są godne Waszej uwagi. Czy to łódź podwodna, czy ziemianka, Aveyard zadbała o każdy szczegół i detal. Jej opisy przenoszą nas do obozu rebeliantów, niebezpiecznych lasów, na pokład samolotu Pantery.  Jeśli lubicie klimaty rewolucji, nadnaturalnych mocy i lekkiego romansu w czasach wojny, to "Szklany miecz" powinien Wam się bardzo spodobać! Książkę czyta się w szybko, jednak jej fabule nie brak emocjonalności. Jedyne co mnie w niech nieco odpycha to narracja w czasie teraźniejszym. Trudno mi się czyta tak napisaną książkę, ale to już jak kto lubi. 

To może teraz małe plusowo-minusowe podsumowanie

PLUSY:
+ kreacja bohaterów
+ spójność
+ Cal
+ główna postać to odważna i stanowcza dziewczyna

MINUSY:
- narracja w czasie teraźniejszym
- niekiedy przydługawe opisy

Jestem ciekawa Waszych opinii na temat wyżej wymienionej lektury. Dajcie mi koniecznie znać, czy książka Wam się podobała, a jeśli macie ją dopiero w planach, to co Was do niej przyciąga?

Pomyślnej Magii!
Wasza Paper Witch








czwartek, 23 sierpnia 2018

Jurata- kurort z niczego

Kurort z niczego, Bursztynowa Zatoka, uzdrowisko dla bogaczy, polska "Palm-Beach"... Jurata wiele ma imion.  Nie zawsze jednak juracka rzeczywistość była tak bajkowa. Wszystko zaczęło się od kupienia terenu przy Zatoce Puckiej przez Spółkę Akcyjną "Jurata".  Pod koniec lat 30-tych XX wieku, pojawił się pomysł stworzenia wysoko funkcjonującego kurortu dla bogaczy- miejsca, które przyciągać będzie nowoczesnością, prestiżem oraz wszelkiego rodzaju udogodnieniami.
 Zanim rozpoczęto prace budowlane, trzeba było wybrać przecież nazwę dla uzdrowiska.  Istnieje kilka wersji, opowiadających o sposobie wybrania nazwy.  Niektórzy twierdzą, że urządzono konkurs, którego zwycięzca otrzyma nagrodę w wysokości 500 zł.  Nagrodę otrzymała pewna nauczycielka, która zaproponowała nazwę "Jurata". Inna wersja z kolei  mówi, że polska "Palm Beach" swoją nazwę zawdzięcza legendzie o morskiej bogini- Juracie, która zakochując się w śmiertelniku, rozgniewała swojego ojca-boga oceanów. Najprawdopodobniejsza wydaje się jednak wersja, iż kurort otrzymał nazwę po jego założycielach- Spółce Akcyjnej "Jurata".
Niedługo po wielkim otwarciu, do Juraty zaczęli przyjeżdżać malarze,pisarze, przesiębiorcy, biznesmani, poeci, aktorzy i inni sławni ludzie.  Do dziś można odwiedzić kawiarnię "Kossakówkę", mieszczącą się w dawnym domu Kossaka. Jego córka, Magdalena Samozwaniec, tak opisuje wyprawę do Juraty:





"Już od wczesnej wiosny panie szyły sobie na Juratę plażowe suknie i przymieszały u modniarek olbrzymie kapelusze plażowe. Samochód szedł do remontu. Tatko kupował nowe opony. Do Juraty jeździło się zawsze autem- olbrzymia maszyna marki Oświęcim-Praga wyglądała przy starcie jak <Familienbad>. Siedziały w nim: Mamidło. Madzia, jej córka, córka Jerzego, Tatko przy kierownicy i szofer; poza tym mnóstwo tobołków, walizek i koszyczków, pledów, płaszczy i pudeł do kapeluszy. Cięższy bagaż jechał koleją"






Jurata słynęła nie tylko z tego, że gościła znane osobistości. Również hotele i pensjonaty w Bursztynowej Zatoce cieszyły się niemałą popularnością. Najsłynniejszym i najbardziej snobistycznym był hotel "Lido", wybudowany w latach 1932-1933. Budynek ten uchodził za najbardziej ekskluzywny. To właśnie w "Lido" gościli Eugeniusz Bodo, Jadwiga Smosarska, gen. Władysław Sikorski, Zofia Stryjeńska, Jan Kiepura, siostry Halama i wielu innych.  W "Lido" odbywały się również najsłynniejsze dancingi, podczas których grywały orkiestry  z Warszawy, oraz wybory miss i rewie mody, o których pisywała prasa:

"Dnia 20bm. o godz. 21:30 i w piątek o godz. 16:30 odbędzie się w salonach kawiarni hotelu "Lido" w Juracie fascynujący festyn mody, rewia mody letniej i plażowej z udziałem firm dyktujących modę stolicy: Goussin Cattley (suknie), M. Apfelbaum i S-ka (futra), B-cia Neuman (torebki), F. Fuchs i synowie (słodycze).
W programie wybór Królowej Mody Letniej oraz Najpiękniejszej Pani Polskiego Morza, wicekrólowych i dam dworu. Wielkim urozmaiceniem wieczoru będzie występ znakomitych artystów scen stołecznych jak: Hanki Runowieckiej, Eugeniusza Ressakowskiego i Stanisława Belskiego"

Dziś, Jurata cieszy się równie dużą popularnością. To miejsce wręcz idealne, by oddać się chwili i wypocząć. Jej urok sprawia, że czas biegnie wolniej, powietrze staje się bardziej rześkie, a myśli spokojniejsze.  Spacery po molo, zachody słońca na plaży, pyszna kawa w kawiarni na deptaku...nic, tylko wypoczywać.


środa, 23 maja 2018

Laureatka Man Booker International Prize


 Booker stanowi jedną z najbardziej prestiżowych nagród literackich. Początkowo dotyczyła ona jedynie pozycji pochodzących ze Wspólnoty Brytyjskiej, Irlandii i Zimbabwe, jednak od 2014 roku bierze się pod uwagę literaturę z całego świata. Booker to coś w rodzaju najjaśniejszego kryształu w książkowej koronie nagród. W zeszłym roku nagroda ta powędrowała do Amerykanina. George Saunders otrzymał owy laur za książkę pod tytułem "Lincoln in the Bardo".


Tegoroczne nominacje znajdziecie tutaj
Co więcej, znamy już laureatkę!



 Man Booker International Prize powędrował do kobiety, która czas wolny poświęca pisaniu i zbieraniu ziół, nie znosi myśliwych, kocha zwierzęta. Pełnoprawna Czarownica, feministka, eseistka, autorka scenariuszy, psycholog. Ale przede wszystkim, jeden z najbardziej znaczących filarów kultury pisarskiej.

Olga Tokarczuk wydała swoją powieść "Bieguni" w 2007 roku.  Rok później książka otrzymała prestiżową Nagrodę Nike.  Tytuł książki odnosi się do prawosławnego odłamu starowierców-ludzi, którzy za pomocą ruchu próbują zwyciężyć zło. "Bieguni" to historia, a raczej kilka historii, na pozór ze sobą niepowiązanych. Książka była szeroko komentowana, wzbudzała wiele emocji. 
Dziś, możemy z dumą pochwalić się, że owa powieść została nagrodzona Bookerem. 
To wielki sukces literacki! 

Gdy usłyszałam o nominacji "Biegunów", aż podskoczyłam z radości.  Olga Tokarczuk w niesamowity sposób splata ze sobą historie, teoretycznie niemożliwe do złączenia, po mistrzowsku przechodzi między realizmem rzeczywistym a magicznym. Jej książki mają ten mały magiczny pierwiastek czyniący z nich coś więcej, niż tylko kolejne spisane opowieści. Światy Tokarczuk są pełne mroku, tajemniczości ale i nadziei, światła oraz ukrytych metafor. 
Naprawdę cieszę się, że twórczość Tokarczuk została doceniona w ten sposób! 

A Wy? Czytaliście którąś z książek Tokarczuk? Pochwalcie się w komentarzach! 

Pomyślnej magii w ten słoneczny dzień
Wasza Paper Witch




poniedziałek, 21 maja 2018

Warszawskie Targi Książki 2018


Budzik wskazuje 8:00. Powoli strzepuję resztki snu z powiek. Patrzę w okno. Wstaję. Słoneczna aura wkrada się do mojego pokoju. Uśmiecham się pod nosem. Szybko myję zęby, ubieram się, piję kawę, pomagam tacie pakować walizki do samochodu. Jedziemy. Gdzie? Do Warszawy! 
A na co?
Na WARSZAWSKIE TARGI KSIĄŻKI
VLOG


To była moja pierwsza wizyta na WTK. Zapamiętam ją na długo. Zacznijmy od tego, że cieszyłam się jak dziecko, widząc moją wejściówkę blogera!!! Byłam wyróżnioną śmiertelniczką, która popisuje w internatach, yey! Wchodząc na targi, zaskoczyła mnie ilość ludzi, którzy tworzyli naprawdę spory tłum. O dziwo, zamiast narzekania na tłoczność otoczenia, słyszałam jedynie serdeczne "przepraszam", gdy dana duszyczka chciała przejść. Niesamowita kultura ludzi! 
Pierwszym stanowiskiem, do którego podeszłam, było "straganik" Wydawnictwa Literackiego. Tam też zakupiłam swoje pierwsze zdobycze: "Dziewczynkę, która wypiła księżyc" oraz "Dom dzienny, dom nocny".  Wszystkie swoje łupy nosiłam w mojej wiedźmowej torbie (no i w prześlicznych torbach od wydawnictw). 
Łącznie kupiłam 15 książek, w tym 6 związanych z filmoznawstwem. Niebawem napiszę Wam o nich więcej!


Każde ze stanowisk było urządzone w przepiękny, klimatyczny sposób. Można było dorwać na nich książki wszelkiej maści. Co lepsze, niektóre z nich kosztowały 5zł, 10zł, 15 zł! Prócz czytadeł, wydawnictwa zadbały o naprawdę kreatywne atrakcje dla swoich czytelników, jak np. ścianka w jednorożce! Cuda, wianki, jednorożce no i... autorzy! Oj tak, takich duszek było na WTK sporo. Udało mi się zdobyć autograf od Renaty Lis, autorki "Lesbios"(książki nominowanej do Nike 2018) oraz zrobić zdjęcie z Katarzyną Bereniką Miszczuk (taaaaakkk jeahhhhhh słowiańska radość!!!)
A skoro już przy zdjęciach jesteśmy.....będąc na targach tak sobie tuptam i tuptam, aż tu nagle dostrzegam roześmianą osóbkę w wianku na głowie. Pierwsza myśl: Rusałka, druga: omojabogini, toż to przecie Weź nie czytaj, omatuluomatulu, co mam zrobić?". Jedynym sensownym wyjściem z tej sytuacji było ukrycie się za filarem i obserwowanie Emilki z ukrycia, tak by nie wiedziała nawet o moim istnieniu. Po przeanalizowaniu tej opcji oraz wzięciu pod uwagę ucieczki na ściankowym jednorożcu, zdecydowałam się podejść i zagadać. Okazało się, że Emilce towarzyszą; Zaczytany Glonek, Kasia lubi czytać oraz Legendarny Booklover. Tak miłej wymiany zdań dawno nie doświadczyłam, jak matkę naturę kocham! Cudowne dziewczyny, pełne kwiecistej aury i pozytywnej energii!


Z WTK wróciłam z trzema torbami pełnymi wspaniałych czytadeł. To była naprawdę niezapomniana sobota. Specjalne podziękowania należą się też pewnej tajemniczej duszyczce, która była mi kompanką podczas chodzenia od stoiska do stoiska i która uczyniła te targi pełnymi wspomnień, które ułożę na specjalnej półce w mojej Myślodsiewni.

Podsumowując tegoroczne WTK:
- kulturalny event, pełen dobrych książek
- praktycznie na wszystkich stanowiskach można było płacić kartą
- na spokojnie można było znaleźć perełki w cenie 5-15 zł
- nie należy obawiać się spotkania ze swoimi idolami, ponieważ są oni wręcz przepełnieni niesamowicie pozytywną energią
- jeden dzień na WTK to stanowczo za mało!!!

Na koniec podrzucam wam vlog z sobotniego WTK, znajdziecie go na moim kanale,
 o  tutaj
 będzie mi naprawdę miło, jeśli zostawicie subka oraz łapkę w górę
A kto z Was był na tegorocznych Warszawskich Targach Książki? Co wam się w nich podobało? Podzielcie się wrażeniami w komentarzach :3 

Pomyślnej magi! 
Paper Witch


wtorek, 19 września 2017

#1 Jak dobrze paproć, czyli recenzja "Szeptuchy"


 TYTUŁ: "Szeptucha"
AUTOR: Katarzyna Berenika Miszczuk
WYDAWNICTWO: W.A.B.
MOJA OCENA: 7/10




Co ona tam szepcze?

Katarzyna Berenika Miszczuk- autorka serii diabelsko-anielskiej, trylogii "Kwiat Paproci" oraz... lekarka z wykształcenia. Czy mitologia słowiańska może łączyć się z surowymi zasadami medycyny? Jeszcze jak! W swojej powieści "Szeptucha" pisarka zabiera nas w słowiański świat pełen utopców, rusałek, ubożątek i magii, a wszystko to napisane przyjemnym językiem z nutą lekkiego humoru. Książka w sam raz na ciężki dzień. Tom I "Kwiatu Paproci" prócz podbicia serc wielu czytelników, zdobył tytuł "Najlepszej Powieści roku 2016" w kategorii fantasy portalu lubimyczytac.pl.  

Zacznijmy może od tytułu.  Szeptucha (szeptunka, szeptun, wiedźma) była ludową uzdrowicielką. Sama nazwa wzięła się od wypowiadanych szeptem słów, najczęściej modlitw, przez szeptunkę podczas uzdrawiania danej osoby. Jeśli chcielibyście poznać jakąś szeptuchę, zapraszam na Podlasie- to najbardziej magiczne miejsce w Polsce (serio, znajdziecie tam np. grób wampira). 


Na co komu kwiat paproci?

Główną bohaterką historii jest Gosława Brzózka, która po ukończeniu medycyny musi odbyć obowiązkowy staż u szeptuchy.  Dziewczyna nie jest tym zbytnio zachwycona, ponieważ nie wierzy w wszelkiego rodzaju praktyki magiczne.  Dla niej bogowie po prostu nie istnieją i już!  Ale! Nie oznacza to, że Gosia nie zyska nic ze swojego pobytu w Bielinach. Wręcz przeciwnie! Na horyzoncie pojawi się cudny tors....yy.. to znaczy,  Mieszko. Tylko, czy rzeczywiście okaże się być jedynie  przystojnym mężczyzną...? Czym właściwie jest ten magiczny kwiat paproci? I czemu tak bardzo zależy bogom na jego zdobyciu?


Kleszcze are coming

Początkowo nie byłam zbyt pozytywnie nastawiona do tej książki. Poza tytułem, nie przyciągało mnie do niej nic. Okładka też nie przypadła mi do gustu, ponieważ nie lubię, gdy książkę przyodziewa się jakąś ludzką sylwetką/anatomią/ręką/nogą/fryzurą- no prostu nie i koniec.  Już pierwsze strony lektury odmieniły mój stosunek do niej. "Szeptucha" okazała się być lekką, przyjemną i w dodatku zabawną lekturą z precyzyjnie wykreowanymi bohaterami.  Gosia- hipochondryczka i maniaczka zabezpieczeń przeciwko kleszczom skradła całe moje serducho. Nie wiem jak wy, ale ja uwielbiam bohaterki, które nie są ciapami życiowymi ale też nie latają z cyckami na wierzchu i nie biorą sobie za punkt honoru wykazanie się "jaka to ja jestem wowo i w ogóle" 
Jeśli chodzi o świat, to również tutaj biję duże brawo Pani Miszczuk.  Specjalnie, podczas czytania, zaznaczałam sobie fragmenty mówiące lub nawiązujące do wierzeń słowiańskich.  Z podziwem w głosie mogę stwierdzić, że większość z zaznaczonych informacji jest autentyczna i prawdziwa (papierowa wiedźma lubi to :3)! 



Dobry tors nie jest zły

Jak na dobrą książkę przystało, w historii musi pojawić się wątek miłosny! Gosia będąc na praktykach u szeptuchy, poznaje nieziemsko przystojnego Mieszka- praktykanta żercy.  Jest on dość ciekawą postacią upieczoną (wymogi wobec książkowego ciacha) z mhroku, tajemnicy, przystojności oraz powalającego uśmiechu. Nie jest on jednak typowym mężczyzną z syndromem Edwarda. Osobiście bardzo go polubiłam. Jestem naprawdę ciekawa jak dalej potoczą się losy Gosi i Mieszka.



Plusy fokusy i srusy minusy powieści

Na koniec krótkie podsumowanie "Szeptuchy" 

PLUSY
-  prawdziwe informacje na temat wierzeń słowiańskich
- uroczy wątek miłosny
- lekki, przyjemny humor
- nietuzinkowe postacie
-
MINUSY
- główna bohaterka ciągle się dziwi (po przeczytaniu zrozumienie o co mi chodzi ;) )
- momentami nieco infantylny język
- fabuła z czasem zaczyna się jakby powtarzać- inni bohaterowie, ta sama sytuacja

------------------------------------


Mam nadzieję, że podobała Wam się moja pierwsza recenzja. Dajcie znać w komentarzach co o niej myślicie i jak bardzo jej nie lubicie :D. Niebawem kolejne wpisy.
Pomyślnej magii! 
Paper Witch





#8 Kryształy, zodiak i biała szałwia, czyli recenzja "Czary. Jak być współczesną wiedźmą"

Tytuł: Czary. Jak być współczesną wiedźmą Autor: Gabriela Herstik Wydawnictwo: filo Premiera: 27 lutego 2019 Ilość stron: 284 ...